„Wrocław jest miastem położonym na styku trzech krajów, które historia bardzo ściśle ze sobą połączyła. Jest poniekąd miastem spotkania, jest miastem, które jednoczy. Tutaj w jakiś sposób spotyka się tradycja duchowa Wschodu i Zachodu” – powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II podczas Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego we Wrocławiu w 1997 r. Papież miał rację – Wrocław to rzeczywiście „miasto spotkania” – państw, nacji, religii i kultur. Wschodu i Zachodu, Północy i Południa. Katolicyzmu, protestantyzmu i judaizmu. W przeszłości ten gród znad Odry należał do piastowskich książąt, potem do Czechów, Austriaków, Prusaków i znów do Polski. Każda z tych narodowości pozostawiła po sobie materialne i niematerialne dziedzictwo. Dzięki nim, i mimo ogromnych zniszczeń ostatniej wojny, Wrocław jawi się dziś jako „Mała Ameryka” – kraina będąca swoistym „tyglem narodów”. Dziś, po kilkudziesięciu latach komunistycznych rządów, wiemy, że hasło „kamienie mówią po polsku” było złudne. Tu kamienie mówią w różnych językach. Tu widać – jak w soczewce – ideę jednoczącej się Europy.